Krótki, bo zaledwie dwudniowy październikowy wypad do Branderburgii pokazał nam, jak wiele ciekawych i pięknych miejsc znajduje się wokół nas, niemalże na wyciągnięcie ręki. Wyruszamy nieco większą grupą niż zazwyczaj, jednakże dla nas liczy się cel: Cottbus, łużycki Chociebuż i spacer po niezwykle urokliwym parku Branitz. W nieco mglisty poranek spacerujemy, podziwiając jego niezwykłe założenia. Udaje nam się (a raczej W.) uwiecznić niezwykłe odbicia w licznych stawach i stawkach. Jesienna przechadzka dla R. jest kolejną wędrówką w "czasie i przestrzeni". Gdzieś tam pojawiają się wspomnienia sprzed lat, wśród nich spacer licealistek R. i I. przez krotoszyński park, którym zmierzały do szkoły. Ileż tam było rozmów, zwierzeń, westchnień, któż to wie, któż pamięta...
Niespokojne nasze duchy prowadzą nas w stronę wioski, w której odkrywamy dwujęzyczne, pięknie brzmiące napisy. Świadectwo tych ziem, które przecież były dawno temu (w X wieku - słowiańskie)
Kolejną atrakcją była przejażdżka (?), spływ (!) nie bardzo wiemy, jak to nazwać. Wsiadamy do łodzi, kilkunastoosobowych, i przemierzamy kanały Sprewaldu. Coś niezwykłego! Płyniemy, a jednocześnie obserwujemy codzienne życie mieszkańców. Skrzynki na listy stoją tuż przy wodzie, zatem listonosz zamiast roweru lub samochodu musi przemieszczać się łodzią... Też ciekawie! Po drodze tak zwany przez R. "mc kajak" czyli degustacja, no właśnie, degustacja i zakup. Cóż proponuje nam Sprewald? Chleb ze smalcem i ogórki. Wydaje się na pozór: ogórki. Ale jakie! Ich rozmaitość i sposób przyprawienia budzą podziw R. Pikle, kiszone, ostre, w marynacie, jednym słowem takie, śmakie i owakie - pyszne!
Późne popołudnie spędzamy w browarze na degustacji piwa, W. żałuje. Na degustacji się skończyło. Wieczór, jak to wieczór, jak mawiał Mickiewicz: długie, nocne Polaków rozmowy...
Poczdam - miasto wielu kultur. Tak oceniamy je po kilkugodzinnej w nim wizycie. Wszystko przebija Sans Soussi - miejsce doprawdy niezwykłe. Nie sposób opowiedzieć, wyrazić w słowach, to co można zobaczyć. Kompozycja pałacu i ogrodu - to naprawdę niezwykłe miejsce.
Raj, eden, ogród - topos tego miejsca fascynował twórców, filozofów od wielu wielu wieków. A potem jeszcze: francuski czy angielski? Uporządkowany, czy z tajemniczymi zakątkami. R. zadaje sobie samej pytanie: jaki wybrać?
Tymczasem gdzieś w pamięci brzmi przepiękna piosenka Jonasza Kofty: Pamiętajcie o ogrodach, przecież stamtąd przyszliście...
Niespokojne nasze duchy prowadzą nas w stronę wioski, w której odkrywamy dwujęzyczne, pięknie brzmiące napisy. Świadectwo tych ziem, które przecież były dawno temu (w X wieku - słowiańskie)
Kolejną atrakcją była przejażdżka (?), spływ (!) nie bardzo wiemy, jak to nazwać. Wsiadamy do łodzi, kilkunastoosobowych, i przemierzamy kanały Sprewaldu. Coś niezwykłego! Płyniemy, a jednocześnie obserwujemy codzienne życie mieszkańców. Skrzynki na listy stoją tuż przy wodzie, zatem listonosz zamiast roweru lub samochodu musi przemieszczać się łodzią... Też ciekawie! Po drodze tak zwany przez R. "mc kajak" czyli degustacja, no właśnie, degustacja i zakup. Cóż proponuje nam Sprewald? Chleb ze smalcem i ogórki. Wydaje się na pozór: ogórki. Ale jakie! Ich rozmaitość i sposób przyprawienia budzą podziw R. Pikle, kiszone, ostre, w marynacie, jednym słowem takie, śmakie i owakie - pyszne!
Późne popołudnie spędzamy w browarze na degustacji piwa, W. żałuje. Na degustacji się skończyło. Wieczór, jak to wieczór, jak mawiał Mickiewicz: długie, nocne Polaków rozmowy...
Poczdam - miasto wielu kultur. Tak oceniamy je po kilkugodzinnej w nim wizycie. Wszystko przebija Sans Soussi - miejsce doprawdy niezwykłe. Nie sposób opowiedzieć, wyrazić w słowach, to co można zobaczyć. Kompozycja pałacu i ogrodu - to naprawdę niezwykłe miejsce.
Raj, eden, ogród - topos tego miejsca fascynował twórców, filozofów od wielu wielu wieków. A potem jeszcze: francuski czy angielski? Uporządkowany, czy z tajemniczymi zakątkami. R. zadaje sobie samej pytanie: jaki wybrać?
Tymczasem gdzieś w pamięci brzmi przepiękna piosenka Jonasza Kofty: Pamiętajcie o ogrodach, przecież stamtąd przyszliście...